poniedziałek, 23 maja 2011

Szwajcarskoniemieckie wdzianka aka Czworaczki :)

Wreszcie udało mi się upolować "szwajcara" w poszukiwanej przeze mnie odmianie (one Hand Army Knife) z tym, że z demobilu BW (dla niewtajemniczonych BundesWehr). Oczywiście do jego wygodnego noszenia w terenie (takie jest jego przeznaczenie) konieczny jest właściwy "pouch". Celowo pozostanę tu przy anglojęzycznym określeniu, bo rozważania: czy to "coś" na scyzoryk to bardziej kaburka czy pochwa - zostawmy filozofom - niech zajmą się wreszcie czymś pożytecznym :P

    "Kubraczek" na scyzoryk z założenia miał mieć MOLLE (jak zdecydowana większość moich wytworów), miał pasować dokładnie do wspomnianego noża, także z dopiętą "smyczą". Skorzystałem ze spostrzeżeń mądrzejszych i projekt zrobiłem tak,żeby całość nie byłą szersza niż szerokosć komórki PALS - w ten sposób nie marnuję cennego miejsca na pasie.
Ostatecznie wyszło tak, że korzystając z nowej dostawy materiałów powstały cztery takie pouche w różnych kolorach (szaleństwo kolorostyczne - mam nadzieję, że nikt tego z tęczą nie skojarzy), z czego dwa z nich pójdą sobie w Polskę "as a gift" :) do identycznych scyzorów.
    Materiały to tym razem kodura w trzech kolorach (oliwka, ciemna zieleń i czarny) oraz ta sama tkanina poliestrowa w panterę co zwykle, taśmy polipropylenowe oraz "firmowy" rzep.

    Poniżej zdjęcia Czworaczków (po raz ostatni razem :P)









środa, 18 maja 2011

Pokrowiec na GPS

Jakiś czas temu dostałem GPSa Garmin eTrex Vista - prawdziwy weteran: na przełomie 2007 i 2008 przebywał w "ciepłym", górzystym kraju ;)
Odkąd trafił do mnie, na kilku wypadach nosiłem go w kieszeni na rękawie i było właściwie ok - miał dobry zasięg (poza miastem), nie ciążył, mogłem go łatwo dostać. Dopóki pogoda pozwalała na noszenie mojego ulubionego polara z kieszeniami na rękawach obywałem się bez pokrowca. Noszenie GPSa w kieszeni na rękawie polara ma też ten minus, ze kiedy trzeba założyć na polar kurtkę przeciw deszczową nie mam już dostępu do GPSa. To były główne przyczyny "wyprodukowania" własnego pokrowca na GPS.
Analizując różne pokrowce oglądane w sieci , w katalogach i u ludzi stwierdziłem, że właściwie w moim przypadku wystarczy zwykły (najprostszy) pokrowiec w systemie MOLLE, który będę nosił na szelce plecaka hydracyjnego "Mścigniew" :) Wymagania były proste:
- nie musi chronić przed opadami, bo sam eTrex jest zrobiony w standardzie IPX7
- mocowanie musi być na jednej kolumnie MOLLE (wspomniane mocowanie do szelki "Mścigniewa") - montaż na szelce powoduje, że GPS jest dosć wysoko i ma dobry horyzont radiowy, co w przypadku słabych sygnałów jest bardzo korzystne dla dobrego odbioru (ciekawe ilu z Was zdaje sobie sprawę jak niskie są poziomy odbieranego sygnału GPS na ziemi)
- łatwy dostęp do GPSa w celu swobodnego dokonania odczytu.

Materiałowo jest to to co zwykle: tkanina poliestrowa w panterę pustynną (ta sama co "Męcimir" i "Mścigniew"), taśmy polipropylenowe, rzep "firmowy" w kolorze 630.
Fotki poniżej.






czwartek, 5 maja 2011

Plecak hydracyjny "Mścigniew"

Od ostatniego update'u minął chyba z miesiąc, ale to nie był próżny miesiąc. Oprócz pierwszych urodzin syna, świąt i smutnego obowiązku zwanego pracą :P zakończyłem pierwszy kilometr nici '10' w oliwce i na nowym wytworze wykrzywiłem jedną igłę 120 :)





    Tak właśnie powstawał plecak hydracyjny Mścigniew :)
Jakiś czas temu dostałem od Szwagra CamelBaka ThmermoBak 3L, używałem go zadowolony, że jest izolowany, nie cieknie, nie nadaje wodzie plastikowego smaku, ale brakowało mi dodatkowej "przestrzeni ładunkowej", później przyszedł czas szycia i tak narodził się pomysł uszycia takiego małego plecaka. Tak, na rynku jest trochę podobnych plecaków, ale żaden z nich (chyba) nie spełniałby naraz wszystkich moich oczekiwań (a przynajmniej żaden z tych za rozsądne pieniądze). Od małego plecaka hydracyjnego wymagałem przede wszystkim:
- małej powierzchni pleców, praktycznie tylko tyle ile zajmuje sam "bukłak" (chodzi i zapewnienie naturalnej oddychalności plecom)
- izolowanej kieszeni na wkład hydracyjny
- "plecy" zrobione z czegoś co za pewnie lepszą oddychalnosć od Cordury czy innych impregnowanych tkanin technicznych
- przestrzeń ładunkowa na np 2 racje MRE (chodzi o wielkość komory głównej)
- możliwie największa powierzchnia pokryta systemem PALS

    Projekt zasadniczo nie ma w sobie nic odkrywczego. Szyty jest z tej samej tkaniny poliestrowej co linia Męcimir, taśmy nośne na system PALS jak zwykle polipropylenowe, taśmy na szelki i uchwyt transportowy poliamidowe, suwak spiralny, tym razem #10, klamry itp poliamid typu 6, izolacja komory na wkład hydracyjny  jak zawsze z alumaty (od strony pleców podwójnie - żeby nie łapał ciepła), tkanina dystansowa jakaś zwyczajna ze sklepu kaletniczego.
    Na plecach pod tkanina dystansową jest umieszczonych sześć "wkładów" z pianki chodzi o to, żeby plecak nie leżał na plecach jak przyklejony, ale żeby powstało coś w rodzaju kanałów wentylacyjnych.
    Na szelkach znajdują się po trzy PALSy i po dwa D-ringi na dodatkowy sprzęt. Dół szelek jest zrobiony z  przedłużenia jednej z taśm PALS: ale ta taśma została wewnątrz ścianki plecaka wzmocniona taśmą polipropylenową 40mm.
    Oczywiście nie obyło się bez trudności. Okazało się, że moja domowa maszyna nie daje rady zszyć pleców z resztą "budy" plecaka i dwie najdłuższe krawędzie musiałem doszywać ręcznie!!! Te krótsze jakoś poszły (na nich było tylko kilka warstw tkanin, nie było żadnych taśm.













Nadarzyła się również okazja do przetestowania plecaka na 26 km spacerku. Plecak nosił się dobrze, gdyby nie to, że korzystałem z camela mógłbym powiedzieć, że o nim zapomniałem. Do plecaka oprócz camela spakowałem jeszcze termos (0,75l), 1 MRE (trasa miała być dłuższa, ale deszcz nas zaskoczył i współwycieczkowicze nalegali na szybki powrót do cywilizacji), mapnik (nawet nie musiałem po niego sięgać) i składana kurtka bardziej przeciwwiatrowa niż przeciw deszczowa. Poniżej fota plecaka "w akcji" :)